Moda drugiej połowy XX wieku – sukienki
Pierwsza połowa i początek drugiej dwudziestego wielu bezsprzecznie kojarzy się nam ze stylizacjami Marilyn Monroe. To, w co się na co dzień ubierała, w czym pozowała do zdjęć i występowała, stało się symbolem mody tamtych czasów. Jednak główną zasadą mody jest to, że się zmienia. W tym wypadku nie mogło być inaczej. Lata sześćdziesiąte zarezerwowane są już dla młodzieżowej rewolucji. Nowy styl nie był już związany głównie ze spódnicami, lecz z czymś, co miało być wygodne w pracy oraz na co dzień. Dziś jest jedną z najpopularniejszych spódniczek – chodzi oczywiście o mini. Na jej popularność w dużej mierze wpłynęła supermodelka Twiggy. To była prawdziwa rewolucja.
Jak już jednak wspominałem – moda szybko przemija. Kolejne dziesięciolecie upłynęło znowu w stylu maxi. Nie był to jednak bezpośredni powrót do przeszłości, ponieważ styl ten miał zupełnie inny wymiar. Modne były sukienki luzne, wzorzyste, z falbanami, kojarzące się przede wszystkim z hipisami.
Wraz z latami 80-tymi przyszedł styl biznesowy, w dużej mierze wykreowany przez samego Armaniego. Żakiet i wąska spódnica stały się symbolem wszystkich businesswomen ówczesnych czasów. Lata 90-te natomiast charakteryzowały się już powrotem do dawnych krojów i stylem vintage.
W dzisiejszych czasach wygląda to już zupełnie inaczej. Oczywiście cały czas królują pewne trendy, lecz już bardziej sezonowo. Trudno mówić o danym kroju w kontekście dekady. Można rzec, że wszystko jest dozwolone. Kiedy nadchodzi wiosna, na ulicach zaczynają pojawiać się kobiety w sukienkach i sukniach całkowicie odmiennych stylów, krojów i fasonów.